Ja z kolei uważam - także z całym szacunkiem - że nie ma się czym chwalić mówiąc, że się (nigdy?) nie hamuje silnikiem - świadczy źle o technice jazdy. Oczywiście mam na myśli hamowanie tam gdzie to z ekonomicznego i ergonomicznego powodu uzasadnione - też sobie nie wyobrażam podjeżdżać pod każde skrzyżowanie na biegu z tłumem wkurzonych kierowców bluzgających na mnie, że nie przejadą na zielonym. Tak jak napisałem gdzie można tam wg. mnie lepiej stosować, bo widok chłopaczka drącego od światła do światła na 2 z piskiem opon i wciskającego po 200 m hamulec do dechy powoduje tylko moje politowanie (oczywiście nie sugeruję, że robi tak ktoś z uczestników forum

. Swoją drogą mam nadzieję, że każdy wie, że auto najwięcej pali podczas... hamowania, bo najpierw trzeba je rozpędzić

(żart ale nie do końca).
Na komputerek też staram się nie spoglądać za często ale samo kusi...

Co nie zmienia faktu, że nawet gdy coś tam rośnie to ja i tak jadę swoją prędkością. Uważam, że to co osiągam jest satysfakcjonujące i tak nie jeździł bym szybciej, bo JA nie odczuwam potrzeby. Oczywiście wszystko dla ludzi, jeśli ktoś lubi to czemu nie - pod warunkiem, że nie przeszkadza innym i nie stanowi zagrożenia dla innych. Ale fakt 60 na 5 biegu jechać to przesada
Z tym 5 minut później w pracy... nie wiem jak inni ale ja jadę trochę przez miasto (25km) i trochę trasą - dla mnie średnio 120 na trasie i 60 w mieście wystarcza - rowerem tak szybko nie pojadę. Podziwiam kondycję kolegi

Z taką kondychą to na olimpiadę a nie po Wawie się telepać. I przypominam (mam nadzieję, że nie czyta tego policja), że to i tak szybciej niż w zasadzie można - ile byście chcieli 90 w mieście i 160 na trasie?? Ludzie dajcie żyć... INNYM. A ile razy widzę gościa (jeździ tą samą trasą o podobnych godzinach - pozdrawiam pana w seicento sporting), który tnie jak wariat wyprzedzając z prawej i lewej, zajeżdżając drogę innym (gwałtowne hamowanie się także kłania), a potem spotykamy się na światłach gdy facet stoi np jedno lub dwa auta przede mną. Ale nie zamulam też drogi jeżdżę normalnie (i wierzcie lub nie) często wyprzedzam
