Takie pytanie trochę z czapy, a zarazem pierwszy post - czy w nowych Jimnich robienie rustproofingu ma jakiś sens?
Na bliskim wschodzie, gdzie do tej pory mieszkałem, dealerzy zabijali się, żeby sprzedać jakiś słaby rustproofing, a tam nigdy nawet nie pada (podwozie toyoty po 10 latach wygląda jakby wczoraj z fabryki wyjechało). Za to w Manili, kiedy odebrałem Jimniaka, nikt nawet nie wsponiał o takiej usłudze. Oczywiście wcisnęli najgorszej jakości przyciemnianie, którego się teraz muszę pozbyć, ale o rdzy nikt nie wspomina.

Mieszkając na wyspie i zasuwając roro raz na miesiąc, sól z morza i syf z drogi to smutna codzienność, to auto nigdy nie jest czyste (zwłaszcza o tej porze roku).
Warto? Czy nie ma sensu?