Znalezione na Auto Kąciku:
"Przesiądźmy się do nowego Suzuki:
Nazwa modelu SX4 S-Cross jest bez sensu. To jak nazwać Audi A4 A CZTERY. Albo Suzuki S-Cross, albo Suzuki SX4...a stare niech ma Classic. Ale żeby się formalności stało zadość to jeździłem samochodem Suzuki SX4 S-Cross 1.6 VVT AllGrip Elegance 5 M/T.
W samej nazwie mamy już dwa problemy. Wolnossące 1.6 (120 KM) raczej nie są demonami prędkości, a skrzynia piątka wróży wycie na autostradzie. Może później się na tym skupimy.
Za kierownicą jest przede wszystkim za wysoko. To ból, który znam ze Swifta. Dryblas plus otwierany dach (seria w top wersji) gwarantuje konieczność ściągania kapelusza. Zakres reg. kierownicy też jest za mały. Ja jechałem na fotel max. w dół i kierownica max. do siebie. Nie widzę za kółkiem kogoś innego niż ja. Ale w sumie mnie było wygodnie. Praca sprzęgła - perfekt. Praca skrzyni - perfekt. Trójkę i czwórkę wręcz zasysa. Kierownicę powinni sobie pooglądać ludzie z Opla. Tak się robi kółko z guziczkami. Mimo braku zgrubień "za dziesięć druga", fajna, zgrabna, miła fajera. Ręczny NA LINKĘ co jest dziś bardziej ekscytujące niż 300 koni pod maską, regulowany podłokietnik i fajnie wyprofilowane drzwi na lewy łokieć. Jadę i po prostu po stu metrach czuję się jak prezes w swoim aucie. Zerkam na zegary i...jest! Jest wskaźnik temp. płynu chłodzącego! Ale radość! W nosie mam, że biegów tylko 5, a koni tylko 120. Czuję, że to auto robili fajni ludzie.
Szybko pojawia się żal, że na drodze nie leży śnieg. Byłoby co robić. Nie będę przecież się wygłupiał i sprawdzał jak idzie silnik 1.6. Ale mój prezenter mobilizuje mnie i obiecuje, że sprawi, iż poczuję się jak David Hasselhoff wciskający KITTowi "Turbo Boost". OK, trzymam równo gaz, klika przycisk SPORT i...WOW! Jakby pralka wypadła z bagażnika. Fajnie! Jest się czym bawić.
Ale powiedzmy sobie szczerze. Taki konfig jest do miłej, komfortowej, codziennej tłuczki miejskiej w ciszy niezależnie od pogody. Ja bym wziął jednak CVT mimo, że ten manual jest naprawdę sprawny, a w trasy to trzeba ryzykować dieslem...też 1.6...i też 120 KM. To auto powinno mieć silnik 1.8 140 KM, ale nie dlatego, że jest ociężałe i Ikarusa się nie wyprzedzi. Po prostu dlatego, żeby guzik SPORT nie śmieszył.
Komfort jazdy jest całkiem niezły mimo komicznego rozmiaru kół: 205/50R17. Oczywiście wersja kryzys ma 205/60R16 w stali i tak powinno być w każdym. Czy można zrobić zamianę? Nie wiem...z racji występowania TPMS. Jednak w tych czasach to powinienem się cieszyć, że nie ma rozmiaru 305/10R65.
Do zawieszenia dopasowuje się komfort akustyczny tworząc staromiejską, cichą kawiarenkę na kółkach w - tak, powiem to - babskim klimacie.
Najbardziej się cieszę, że w tym aucie widać, że Suzuki nie zatraciło swojego charakteru i swojej filozofii budowy aut. Nie patrzą się na Europę jak małpa - Kia. Wciąż tylko w Suzuki można się doszukiwać dawnego, japońskiego klimatu i mimo, że auto, którym jechałem kosztuje...94.900 zł, a auto, które bym kupił dla siebie...89.900 zł, warto wybrać taki model, o który powinno się dbać, mieć i cieszyć się przez lata...lata...zimy...zimy..."
|