Witam. Dwa tygodnie temu kupiłem nowiutkie SUZUKI GRAND VITARA 1,9D .Wczoraj rano zobaczyłem maly wyciek płynu chłodniczego pod autem więc otworzyłem maskę żeby sprawdzić co sie dzieję .Po przyjżeniu się silnikowi zobaczyłem ,że pokrywa filtra powietrza jest całkowicie otwarta (wszystkie trzy zaczepy). Gdy ją podniosłem o zgrozo okazało się ,że nie ma filtra powietrza i nie ma jakichś spinek łączących cały filtr z silnikiem, jakby ktoś coś tam kombinował. Pojechałem do salonu , panowie i panie byli zdziwieni , trochę się tłumaczyli że , to nie ich wina . Filtr został zamontowany ale po dokładnych oględzinach karoserii zauważyłem małe wgniecenie z przodu pokrywy silnika.Po sprawdzeniu grubości lakieru okazało się że, w okolicy tego wgniecenia jest podejżanie mała .Wszedzie jest w okolicach 80-120 a tam 46. Pytanie brzmi czy na tej podstawie mogę się domagać wymiany auta na nowe czy nie? Prosiłbym o jakąś odpowiedż lub jakąkolwiek poradę co powinienem zrobić w takiej sytuacji. Auto jest fajne , podoba mi się ale wkurza mnie takie dziadostwo, w końcu to nie jest odkurzacz za trzy setki tylko super ''WÓZ'' za 100 tys.No i jeszcze kwestia ,czy po przejechaniu 650km/.bez filtra powietrza mogło się coś zepsuć w silniku .Pozdrawiam Tomasz Jałowski
