Dzień dobry.
Jako, że mało się ostatnio dzieje to: - nie zastanawiałem się nad kupnem Suzuki, wiedziałem, że kupię, - moja żona po sprzedaży we wrześniu Jimnika (był mooocno zmęczony życiem) nie chciała słyszeć o czymś innym, - próbowałem zainteresować ją nowym Ignisem, nie poszło, - szukałem, szukałem i znalazłem.
W środę po kilku miesiącach przerwy obok mojego Forestera stanął wreszcie Jimnik. Piękny, w miarę młody (2014) z nalotem 190 tysi, z polskiego salonu, wersja comfort. Poprzednik był u nas 11 lat i w zasadzie był bezawaryjny. To co się w nim psuło i wymagało napraw wynikało z eksploatacji i wieku. Niestety, ale to sprawiło, że nie zaglądałem pod spód auta. Ci co mają, wiedzą o co chodzi. Teraz wiem, że po zimie trzeba tam koniecznie zajrzeć.
Pozdrawiam.
|