Witam, nie wiem czy w dobrym miejscu piszę ale jestem tu nowy i proszę o odrobinę tolerancji.
Wczoraj samochód jeździł, po południu ruszałem ale nie wcisnąłem sprzęgła (jeżdżę większość czasu automatem), samochód szarpnął, ja się zreflektowałem, wyłączyłem kluczyk i spróbowałem ponownie tym razem ze sprzęgłem. No i nic. Rozrusznik w ogóle nie kręci. Nie próbuje nawet (lampki nie przygaszają) prąd jest, bezpieczniki w porządku. Dodam ze mam wersję z kluczykiem którego się nie wkłada do stacyjki tylko nosi w kieszeni. Pytanie: Ki diabeł, co mogło się stać? Pytanie 2: Znacie jakiś porządny warsztat który może to zdiagnozować w Warszawie, najlepiej w okolicach Gocławia?
|