Jarl pisze:
Rozumiem, ze pojawiło się zapotrzebowanie na wychwalanie pod niebiosa piorunującej dynamiki jednostek R3 1.0 turbo
A skąd niby zapotrzebowanie? Ja sobie chwalę bo pojeździłem i mi się podoba. Nie jestem w żaden sposób związany zawodowo z rynkiem motoryzacyjnym, nie sprzedaję aut. Lubię za to nimi pojeździć i wsiadam za kierownicę wszystkiego co ma 4 koła i mam okazję go spróbować. Lubię nowinki. Lubię fajne rozwiązania. Niektóre doceniam, inne nie. W zeszłą sobotę porównywałem 488 GTB do 458 Italia z kolegami i wszyscy jednogłośnie doszliśmy do wniosku, że era turbo to absolutnie inna, nowa epoka nawet tam, gdzie siedzi V8 pod maską. Same pozytywy poza oczywiście dźwiękiem, który nawet na customowo budowanym tytanowym wydechu nie chce brzmieć jak tak dobrze klasyczna naturalna aspiracja. Za to gwiżdże i sapie i nawet ma opuszczaną szybkę aby lepiej słyszeć silnik... Nie chodzi więc o wychwalanie wniebogłosy silnika o pojemności kartonu soku, ale docenianie, co on sobą jednak reprezentuje. Ostre komentarze te silniki zgarniają głównie od osób, które albo na co dzień jeżdżą dużo mocniejszymi autami i nie wiem czego od takowych maluchów wymagają... albo nigdy nimi nie jechały i skreślają z założenia.
Jarl pisze:
nie wiem dlaczego ma się to odbywać na zasadzie karykaturalnego deformowania informacji o samochodach z USA.
Wiesz, że inna osoba może mieć inną opinię i spojrzenie na świat, czy uważasz, że Twoja jest jedyna słuszna, sądząc z tonu Twojej wypowiedzi? Co więcej, to wolny świat i każdy ma prawo swoją wygłosić...
Jarl pisze:
F-150 to nie jest imo samochód prymitywny, ale jak najbardziej praktyczny, wół roboczy, silny jak tur, nie do zajeżdżenia. Miałem przyjemność pojeździć sobie takowym w US i jest to spora frajda.
Dla mnie np. powyższa opinia jest karykaturalna. Mi auta o gracji dostawczaka nie potrafią jakoś sprawić radości... Nie mówiąc o spalaniu ciężko akceptowalnym po europejskich cenach paliwa i nie przystających do współczesnej efektywności silników spalinowych w stosunku dynamika/zapotrzebowanie. Tak, wiem, symbol V10 Heavy Duty na RAM2500 urywa majty europejczykowi i spodziewa się nie wiadomo czego... ale ja tam tego czegoś nie znajduję. Jedzie to jak nasz co mocniejszy diesel, tylko trochę ładniej brzmi i 2-3 razy więcej pali...
Jarl pisze:
Z których spora część na pewno może być jak najbardziej tytułową alternatywą dla Vitary.
Spora? A tak poważnie to jaka? Podaj proszę model amerykańskiego SUVa w fajnej na europejskie warunki 4,2 metra długości rozwiązanego tak dobrze, że spokojnie mieszczącego rodzinę, w dodatku spalającego 8 na mieście i 6 na trasie, którego możesz kupić z ocleniem i akcyzą od 60 tys. pln? Nieraz jeździmy z bratem po USA i coś nie widzę takowej za bardzo, ale może mnie przekonasz, może czegoś nie widzę...
Jarl pisze:
Te samochody będą jeździć długo po tym, jak współczesne europejskie samochodziki na 160 tys. km zdąża zostać zezłomowane
Normalne amerykańskie auta (Camry, Accordy, RAVki, Rogue etc.) robią średnio takie przebiegi jak europejskie w swoim cyklu życia. Jak chcesz porównywać przebiegi takich F150, to porównuj je do swojej klasy - aut dostawczych i pickupów. Co, nasze Hiluxy czy Craftery nie zrobią więcej?
Jarl pisze:
Crown Victoria to jest model nieprodukowany już kilka ładnych lat. Coś niemniej o nim wiem, bo kolega pracował dla policji amerykańskiej, która swego czasu eksploatowała te samochody, przed przejściem na model Chevy Impala. Samochody te osiągały przebiegi i po 500-600 tys. km, a potem były bynajmniej nie złomowane, ale odkupowane przez firmy taksówkowe "yellow cab", gdzie dalej były intensywnie eksploatowane i dobijały nawet do miliona km. Sugerowanie, ze ten samochód to jakiś rynkowy niewypał czy "szajs" to nieporozumienie. Jechałem nim kilkakrotnie jako pasażer taxi, bardzo wygodny, miękki.
Jak ktoś woli wrażenia z łodzi bardziej niż z prowadzenia auta to faktycznie to... płynie. Radiowozy i taxy mieli wzmacniane, z resztą to żaden wyjątek, bo np. Merc na EU od lat robi analogicznie wzmacniane wersje dla tego typu klientów branżowych. Znowu, porównanie tego co kupują służby ma się nijak do aut kupowanych przez "Kowalskich", podobnie jak trucki to nie auta osobowe i ich cel jest inny.
Jarl pisze:
I niestety nie podzielam poczucia wyższości względem "prostych" Amerykanów, którym rzekomo wciska się motoryzacyjny chłam, skoro są w stanie przejechać tymi samochodami "meblami" pół miliona mil lub więcej. Uważam akurat odwrotnie, raczej zazdroszczę Amerykanom, że mogą kupować sobie takie fury, na jakie maja ochotę i jakie opracują im inżynierowie, a nie takie, jakie wymyślą im urzędnicy z KE w Brukseli. Jeśli chodzi o technikę wierzę inżynierom, nie urzędnikom. Zwykły szary Amerykanin może kupić sobie samochód jaki chce, R4, V6, V8, do wyboru do koloru.
Prości to może nie do końca dobre sformułowanie faktycznie, bo nie chodziło mi o poczucie wyższości. Powiedzmy stawiające mniej wymagań technicznych. Tam nawet wchodząc do salonu Chevoleta 2 tygodnie temu czułem się jak to zwykle u amerykańskiego dealera - jak w salonie meblowym. Młody handlowiec wiedział wszystko o trimach, tapicerce, kolorach - a kompletnie nic technicznie o aucie. Przy pytaniu o jakąś tam wersję Camaro nie znał czasu do setki, ani od której wersji jest mechaniczna szpera. Nie wiedział jakie to ma hamulce, nic. Tak jest zawsze. Cóż, widocznie tam nikt o to ich nie pyta... tam cała strona techniczna to czy R4, V6 czy V8 i tyle. No więc ja mam europejskie R4 turbo z wszystkimi jego zaletami ekonomicznymi z mocą godną sporej V6 oraz ciągiem tej klasy co V8. Tak więc jakoś nie czuję, żebym miał im wyjątkowo czego zazdrościć
Jarl pisze:
Generalnie na forum Suzuki byłbym ostrożny z twierdzeniem, ze my tu w Europie rzekomo wymagamy więcej od samochodów bo np. Suzuki właśnie tych niewysokich rzekomo standardów jakościowych USA nie było w stanie spełnić i z hukiem wyleciało z rynku amerykańskiego, i to parę ładnych lat temu z tego co pamiętam.
Suzuki to małe, ekonomiczne auta pochodzenia azjatyckiego. Z założenia nie pasują do amerykańskich realiów, dokładnie tak samo jak mastodonty pokroju Silverado, Suburban czy Tundra do naszych. W końcy tam nawet wielkość miejsc parkingowych ma inne rozmiary. Tu nie chodzi o jakość, ktoś coś takiego pisał? Ta marka nie ma co tam sprzedawać. To próba zakładania kusej koszulki na faceta szukającego XL. Nie tylko Suzuki dlatego poległo. Fiat i parę innych również. Nawet lifestylowa 500tka się nie przyjęła. Jedyne czego "małego" mam wrażenie z ulicy tam trochę jeździ i to głównie na zachodnim wybrzeżu, to Mini...
Jarl pisze:
Podobnie jak rzekoma konieczność wymiany opon, zawieszenia i czego tam jeszcze w samochodach z USA. W rodzinie mamy samochód sprowadzony z US, WRX, i nic tam nie było robione ani wymieniane, od początku chodzi jak zegarek, trzyma się drogi jak przyklejony.
Czytając to z ust osoby, której świetnie się jeździ F150 pozwól, że zachowam dystans do opinii
Nie wiem jak Subaru, ale z EVO tak było. Z najmocniejszymi wersjami Civica jest tak od 45 lat, że w USA jest najsłabiej - dopiero teraz będzie import "Euro" Type R z UK... chociaż i to nie do końca bo mają tam generalnie słabsze paliwo i 10KM trzeba było ściąć na tamte warunki... Mam gdzieś na biurku niedoczytane Car&Driver z mojego pobytu tam jesienią gdzie o Golfie R po zabawie nim w Barcelonie amerykański dziennikarz pisze z nadzieją w deseń "czy my też dostaniemy tak dobre zawieszenie i genialne opony Michelina jak Europejczycy, czy znowu trafi do nas coś gorszego niż do nich"... więc coś jest na rzeczy. Na pewno, nie wszędzie i nie w każdym przypadku, wiele modeli jest niby dzisiaj totalnie globalnych.
Jarl pisze:
Ja kupuje samochód do "zajeżdżenia" i generalnie nie interesuje mnie opcja odsprzedaży po 6 latach, co do zasady. Pojazd nr 1 staje się w pewnym momencie pojazdem nr 2 w rodzinie, pomocniczym, taki jego los. I ciekaw jestem na marginesie, kto będzie te R3 turbo w takim wieku (> 6 lat) kupował na rynku wtórnym… 200 tys. km Forda Ecoboosta R3 nie robi na mnie wrażenia, mój skromny nissan ma w tej chwili 230 tys. i daje rade, a nic z silnikiem poza drobnostkami w rodzaju cewki nie było robione.
Rozumiem to podejście. Nie cierpię np. wymieniać ciągle AGD po gwarancji. To pseudoekologia i PPP (planowe postarzanie produktu). Jak faktycznie Start/Stop i wiele innych aspektów. Niestety, brutalna prawda jest taka jak z AGD - cykl życia się skraca. Ponoć suta są teraz liczone na bezawaryjne 7 lat i 150kkm. Potem mogą i według niektórych wręcz mają ulegać nieopłacalnym awariom, aby napędzać rynek pierwotny. Mnie też to wkurza poniekąd. Ale kijem tej rzeki nie zawrócę. Tu ustawodawca powinien nałożyć kary i obowiązki, aby takie rzeczy się nie działy. To może jedna wreszcie naprawdę proekologiczna i prospołeczna ustawa by była...
Tak swoją drogą to niezbyt słuszne jest podniecanie się trwałością samego silnika. Jest jeszcze cały osprzet, wyposażenie elektronika, zawieszenie, blacharka i cała reszta, niekoniecznie będąca rzadsza przyczyną pozbycia się auta niż sam silnik. A to jest takie same i na tyle samo zaplanowane, czy pod maską jest turbo czy nie...