Jako że chodzi o elektrykę to opiszę dokładnie mój problem.
-samochód Sx4, 4x4, 1.6PB/LPG, 120 tys., dzienny przebieg ponad 100km, 90% trasa.
-stoi pod chmurką.
Po nocy, rano przy pierwszym uruchomieniu bez żadnych problemów i przejechaniu 200-300 metrów przy skręcie o 90' w lewo czy w prawo na ułamek sekundy zanika mi zasilanie. Objawem jest szarpnięcie kierownicą jakby się blokowała (zapewne wysiada wspomaganie) i na chwilę zapalenie się kontrolek. Za pierwszym i drugim razem od immobilizera, za trzecim tylko od akumulatora. Po tej chwili wszystko wraca do normy. Powiem ze gdyby nie ta ciężko chodząca kierownica to nawet bym nie zwrócił na to uwagi. W ciągu dnia i wieczorem gdy samochód jeździ po mieście problemu nie ma.
Zaprowadziłem samochód do mechanika. Opisałem wszystko jak powyżej. Sprawdził akumulator, okazało się że napięcie koło 10V, po probie ładowania od razu się gotuje więc wymienił, w końcu ma prawie 7 lat. Po nocy na placu w warsztacie i próbnej jeździe wszystko ok. Odebrałem samochód i na drugi dzień to samo tylko ze tym razem zapaliła się kontrolka od immobilizera, akumulatora i check engine. Po chwili wszystko wraca do normy.
Sprawdziłem aku i alternator czy ładuje i wszystko jest w porządku. Wymieniłem baterię w kluczyku. 3 miesiące temu wymieniłem przewód od masy. Świece irydowe z 15 tys. przebiegu. Mechanik wspominał że coś tam jeszcze sprawdzał ale zakładam ze po wymianie aku nic więcej nie zrobił, zwłaszcza ze po nocy u niego wszystko było ok. Dodam że nie zawsze ale czasami nie można za 1 razem odpalić auta, za drugim od strzału daje radę.
Powiedzcie co może być przyczyną
. Wiem że to jak szukanie igły w stogu siana, ale chce uniknąć niepotrzebnych wymian części. Wypisałem ze do sprawdzenia mam:
-immobilizer
-klemy od aku
-przewód masowy
-czujnik położenia wału
co jeszcze sprawdzić