A brakowało mi jeszcze 4,5 tyś km do przeglądu, to coś trzeba było z tym zrobić
To miejsce akurat nie było zbyt daleko - Lugano, Szwajcaria. Najdalej dotarliśmy na "zelówkę" włoskiego buta
Mówiąc o egzotyce marki i rejestracji miałem na myśli fakt, że w Szwajcarii Suzuki kojarzy się tylko i wyłącznie z motocyklami /kochają tam motocykle/ a polska rejestracja tylko czasem mignie tranzytem na autostradzie na południe, bo do Włoch generalnie bliżej przez Austrię a do Francji i Anglii trasami północnymi przez Niemcy... no i nie bez znaczenia jest fakt, że Polaka stać tam na niewiele
z wyjątkiem paliwa, które jest tańsze, niż u nas
Anegdota z życia: w kurorcie Ascona szukaliśmy usilnie miejsca do zaparkowania na czas spaceru. Nie znajdując nic wolnego zauważyłem, jak jakiś tuziemiec pakuje bagaże do swojego auta stojącego na miejscu oznaczonym jego numerem rejestracyjnym /codzienna i doskonała praktyka w oznaczaniu tamże miejsc parkingowych w miejscu zamieszkania/ Mając nadzieję, że wyjeżdża na dłużej niż chwilkę zapytałem go, czy moglibyśmy zaparkować na krótko na jego miejscu. Oczywiście zgodził się z uśmiechem, przypatrzył się Liance i pytająco stwierdził: "Ładny samochodzik... takie robią u was,
w Portugalii?"
I wsiadł do popularnego samochodu
szwajcarskich gospodyń domowych Porsche Cayenne /poważnie! jest ich tam cała masa - i oczywiście w tym słynnym, mysim kolorze
/
Widziałem tam tylko trzy Suzie: pięknie tuningowanego, nowego Swifta w Lucernie i starsze modele Vitary i Samuraja w alpejskich wioskach przy trasie via przełęcz św.Bernarda... cóż, wzór doskonałości technicznej Szwajcarzy mają na miejscu więc japońska im nie imponuje